OPINIA

Innowacje potrzebują silnego państwa

26 listopada 2015


Marcin Piątkowski Wyborcza.biz

Polska ma za sobą najlepsze 25 lat w swojej historii. Została w tym czasie mistrzem Europy we wzroście gospodarczym i mistrzem świata wśród gospodarek na podobnym poziomie rozwoju. Ale do dogonienia poziomu życia na Zachodzie jeszcze daleka droga. Kluczem do dalszego wzrostu będą innowacje. Żaden kraj na świecie, oprócz producentów ropy, nie stał się bez nich bogaty.

Polska dzisiaj nie jest wystarczająco innowacyjna. Chociaż wydajność pracy rosła do tej pory w szybkim tempie, m.in. dzięki absorpcji technologii z Zachodu, rosnącej jakości kapitału ludzkiego i innowacyjności przedsiębiorstw opartej o zmiany nietechnologiczne, tempo wzrostu wydajności pracy będzie nieubłaganie spadać wraz z wyczerpywaniem się możliwości łatwych imitacji zachodnich technologii. Żeby ten spadek zatrzymać, a może nawet go odwrócić i zbliżyć się do 5% tempa wzrostu PKB, konieczne będzie stopniowe przejście od imitacji do innowacji, od kopii do oryginału, od cudzych marek do własnych.

Sektor prywatny będzie grał kluczową rolę w tym procesie. Ale pozostawiony sam sobie może sobie nie poradzić, bo przedsiębiorcy nie mają doświadczenia w eksperymentowaniu, prowadzeniu procesu innowacyjnego, czy wprowadzania na światowy rynek innowacyjnych produktów i usług. Nie było kiedy i za co się tego nauczyć. Wolą skupić się na tym, na czym znają się najlepiej - trzymaniu w ryzach kosztów pracowniczych, zwiększaniu elastyczności, lepszej obsłudze klienta, a nie na nieznanych im innowacjach. Atrakcyjne koszty pracy, niskie koszty finansowania, konkurencyjny kurs walutowy i obawy o ochronę własności intelektualnej tym bardziej do innowacji nie zachęcają.

Innowacje to maraton, a nie sprint, i trzeba czasu, aby się do nich przygotować. Zachodowi zajęło to dziesiątki lat. Polska nie ma tyle czasu. Po wyczerpaniu się prostych metod zwiększania wydajności, polscy przedsiębiorcy mogą znaleźć się pod ścianą: będą niewystarczająco tani, żeby konkurować z Chinami, i niewystarczająco wyrafinowani, żeby wygrać z Niemcami. Dlatego państwo powinno przedsiębiorcom pomóc. Kluczowe będzie skuteczne wykorzystanie ostatnich 10 miliardów euro dostępnych w unijnym budżecie 2014-2020 i przygotowanie polskich firm na konkurencję z najlepszymi na świecie w oparciu o jakość, wartość dodaną i oryginalność. Do tego potrzebne są innowacje.

Państwo może pomóc na wiele sposobów.

Przede wszystkim musi być w stanie podzielić się z przedsiębiorcą ryzykiem inwestycji w innowacje. Potrzebne są do tego nowoczesne instrumenty finansowego wsparcia, jasne procedury i szybkie decyzje. Trzeba odrzucić często jeszcze spotykany papierowy proces selekcji projektów, w którym administracja publiczna decyduje o przyznaniu milionowych grantów na podstawie „konkursu piękności” wniosków, często pisanych przez zewnętrznych doradców, bez spojrzenia przedsiębiorcy w oczy. W takim systemie wygrywa często ten, kto napisał najładniejszy wniosek, a nie ten, kto ma najlepszy pomysł. Potrzebny jest nowy system wyboru projektów, w ramach którego to sami przedsiębiorcy prezentują swoje pomysły przed profesjonalnymi komitetami inwestycyjnymi, w którego skład oprócz administracji wchodzą biznesowe autorytety. Czy stoi na przeszkodzie, żeby np. Leszek Czarnecki pomagał oceniać komercyjną jakość innowacyjnych projektów w Dolnośląskim? W Polsce komitety inwestycyjne stosuje już Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Inni powinni iść za ich przykładem.

Państwo powinno pomóc wypełniać istniejącą lukę w wiedzy przedsiębiorców, szczególnie tych małych i średnich, o światowych trendach biznesowych i technologicznych, naukowej ofercie uniwersytetów i dostępności instrumentów wsparcia. Ponad 500 wywiadów z prezesami małych i średnich firm w pięciu regionach Polski przeprowadzonych przez Bank Światowy na zlecenie Ministerstwa Gospodarki pokazało, że wiele firm nie zawsze podąża za tym, co dzieję się w ich biznesie. Wielu prezesów nie wie, czego nie wie. Można im pomóc np. współfinansując publicznie dostępne analizy branż, przesyłając comięsieczne newslettery z nowinkami z branży, pomagając w dostępie do usług coachingowych świadczonych przez doświadczonych ekspertów biznesowych czy współfinansując wyjazdy szkoleniowe za granicę.

Państwo może też pomóc organizować przedsiębiorców w sieci współpracy i budować brakujący kapitał społeczny. Przeprowadzane przez Bank Światowy wywiady i „Smart Laby” - branżowe grupy fokusowe, pokazały, że nawet wyróżniające się firmy są czasem sceptycznie nastawione do współpracy z innymi. Na wielu spotkaniach nawet przedsiębiorcy z tego samego regionu i branży po raz pierwszy wymieniali się wizytówkami. Brakuje świadomości, że razem można więcej, i wzajemnego zaufania. Jest to szczególnie ważne w innowacjach, gdzie wiele pomysłów wymaga nakładów wykraczających poza możliwości jednej firmy.

Państwo powinno też identyfikować firmy z największym potencjałem, 5-10% ogółu przedsiębiorstw, które — jak wskazują światowe badania — odpowiadają za lwią część wzrostu zatrudnienia, wydajności i eksportu. Tak jak państwo przeprowadza test Coopera wśród uczniów szkół podstawowych, żeby wychwycić talenty i wspierać je od „młodzika do olimpijczyka”, tak samo warto aktywnie wyszukiwać najbardziej obiecujących, innowacyjnych przedsiębiorców i wspierać ich aż staną się mistrzami świata w swojej branży.

Ważną rolę w rozwoju innowacji powinny również pełnić zamówienia publiczne. Państwo powinno ogłaszać przetargi, w których głównym kryterium nie byłaby najniższa cena, ale najbardziej efektywny i innowacyjny sposób rozwiązania problemu. Idąc za przykładem np. amerykańskiej agencji wojskowej DARPA, państwo powinno ogłaszać konkursy na najlepsze pomysły na rozwiązanie kluczowych problemów rozwojowych i cywilizacyjnych, np. zmniejszenie energochłonności gospodarki, zwiększenie poziomu zatrudnienia wśród starszych Polaków powyżej 60-tki, czy integracji na rynku pracy przyszłej fali imigrantów. Jak ważne dla rozwoju Polski mogą być przetargi, świadczy przykład bydgoskiej PESY, dzisiaj największego producenta tramwajów na świecie, czy polskich firm IT, których sukces jest przykładem rozwoju ciągnionego przez zamówienia publiczne. Setki małych i średnich firm czeka na swoją szansę.

Państwo nie powinno się bać inspirować biznes do działania w nowych obszarach, technologiach i projektach, których sam sektor prywatny nie jest w stanie udźwignąć. Nie chodzi o to, żeby państwo robiło coś, co już robi ktoś inny, tylko robiło to, czego jeszcze nikt inny nie zrobił. Państwo może zainicjować projekty, takie jak przedwojenna budowa gdyńskiego portu czy COP, które zintegrowałyby państwo i przedsiębiorców wokół kluczowych wyzwań dla dalszego rozwoju i popchnęłyby polskie innowacje i gospodarkę do przodu. W XXI wieku takim wyzwaniem mógłby być projekt „Druga Gdynia”, np. budowa, w oparciu o rodzime technologie, energetycznie i ekologicznie samowystarczalnego miasta, które stałoby się wizytówką nowoczesnej Polski na świecie. Polski nie stać na wysłanie Polaka w kosmos, ale na „Drugą Gdynię” tak.

Wreszcie, państwo musi mieć dobrą strategię rozwoju w oparciu o innowacje. Nowy „Program Operacyjny Inteligentny Rozwój” i wybrana przez rząd lista krajowych priorytetów polityki innowacyjności, tzw. „inteligentnych specjalizacji”, jest krokiem w dobrym kierunku. Ale diabeł tkwi w szczegółach i jakości wdrożenia. Tej ostatniej często wcześniej brakowało, co sprawiało, że rezultaty publicznego wsparcia czasami miały się nijak do jego celów. Strategie innowacji bez skutecznej implementacji mają tyle sensu, co stalinowska konstytucja o radzieckiej demokracji.

Wbrew stereotypom, państwo może być innowacyjne. Pokazało to wiele krajów na świecie, na czele z USA (które ponoć nie prowadzi żadnej polityki przemysłowej), w których to państwo a nie sektor prywatny było inspiratorem przełomowych innowacji. Bez amerykańskiego państwa nie byłoby internetu, GPS, człowieka na Księżycu, ani nawet iPhone’a, który istnieje dzięki technologiom sfinansowanym przez sektor publiczny. To, że państwo może być innowacyjne, pokazała również Polska: jednostki specjalne GROM to przecież świetny przykład państwa, które jest innowacyjne, efektywne i zabójczo skuteczne.

Innowacje w Polsce potrzebują podobnych jednostek „GROM” w publicznej administracji. Trzeba w niej zatrudniać tylko najlepszych profesjonalistów, wykwalifikowanych w innowacjach i podejmowaniu ryzyka. To nie mogą być standardowi biurokraci, którzy nie zgodzą się na nic nowego, czego wcześniej ktoś już nie zrobił. Wsparcie innowacji to nie to samo, co budowa dróg czy pomoc społeczna. Wymaga innych umiejętności, innego apetytu na ryzyko, innego etosu pracy.

Przy okazji, trzeba odrzucić samospełniającą się przepowiednię, że państwo się „do niczego nie nadaje”, bo jest zbyt biurokratyczne i bezwolne, co sprawia, że—z wyjątkami—od administracji publicznej stronią najbardziej ambitne jednostki z misją zmieniania Polski na lepsze. Im słabsi ludzie, tym słabsza administracja, i tym mocniejszy stereotyp. Z tym trzeba skończyć.

Innowacje potrzebują silnego państwa. Państwa, które potraktuje innowacje jako swój główny priorytet. Państwo, które pomoże biznesowi uciec z pułapki pańszczyźnianego rozwoju opartego o niskie płace, alternatywne prawa pracownicze i niskie faktycznie płacone podatki. Państwa, które stworzy najlepsze możliwe warunki do prowadzenia biznesu. Ale również państwa, które nie będzie się bało marzyć, inspirować i przewodzić. Państwa, z którym po raz pierwszy w historii będziemy mieć szansę dogonić Zachód.

Dr Marcin Piątkowski jest starszym ekonomistą w Banku Światowym.


Api
Api

Welcome